Inne wojny przykuwały uwagę międzynarodowej opinii publicznej,
choćby Bośnia czy Kosowo, chociaż z drugiej strony, te rozgrywały się w
Europie. Niemniej nawet w Afryce świat pomagał przerywać wojny, tak było
przecież w Sierra Leone, Angoli, Kongo czy Sudanie. Wszystkie te kraje
otrzymały pomoc. Tyle tylko, że w Sierra Leone są diamenty, Sudan i
Angola mają ropę, a Kongo złoto, diamenty i koltan. - W północnej
Ugandzie są tylko dzieci.
W październiku 1996
roku zostało uprowadzonych 139 dziewcząt z Aboke przez
Armię Bożego Oporu. Prośby siostry Racheli i poszanowanie ze strony rebeliantów dla jej białej skóry i
habitu sprawiło, iż cudem odzyskała aż 109 z nich. Pozostałe 30 musiało
pozostać w buszu, gdzie przydzielone zostały dla poszczególnych dowódców
jako żony, miały spełniać ich rozkazy, służyć im, dzielić z nimi łoża i
znosić upokorzenia i spartańskie warunki. W obozach panowała
poligamia. Zakazano im utrzymywać kontaktu wzrokowego, zabroniono
rozmawiać.
Było to jedno z wielu tysięcy porwań dzieci dokonanych przez
bezwzględnego rebelianta, Josepha Kony’ego. Kony panował nad grupą dzieci, które wypatrywały możliwości ucieczki. Niezawodnym sposobem na utrzymanie strachu wśród nich była odpowiedzialność zbiorowa - za ucieczkę musiał ktoś
odpowiedzieć (jeśli nie sam winny, to jego najbliżsi znajomi). Mieli oni
wybór: albo złapać zbiega, albo ponieść za niego karę, jaką była
najczęściej śmierć. W ramach przestrogi dowódcy LRA zmusili
grupkę dziewcząt z Aboke do zatłuczenia na śmierć jednej z nich, której
ucieczkę udaremniono. Przerażające i mrożące krew w żyłach są opisy mąk
jednej z dziewcząt z Aboke, Judith - chłosta łańcuchami, razy maczetą,
pozostawienie w rowie by się wykrwawiła, gdy jednak to nie nastąpiło -
długie męki ukrzyżowanej w lesie. W następnych rozdziałach autorka opisuje kolejne brutalne traktowanie uprowadzonych.
Promykiem światła w ciemności była radiostacja
Radio Wa, zainicjowana przez misjonarza, ojca Johna. Odegrała ona wielki
udział w werbowaniu rebeliantów pozostających w lesie, którzy już uciekli z obozu Kony'ego. Ci, którzy zdecydowali się ujawnić, występowali w audycji Karibu, namawiając innych do ucieczki.
Tematyka książki bardzo trudna. Ukazuje dramat porwanych dzieci i rozpacz ich rodziców. Porwanie uczennic było przełom dla zgnębionych cywili, sterroryzowanych przez rebelianckie
działania wojenne i opuszczonych przez skorumpowany rząd. Należało coś w
końcu zrobić – świat musiał się o tym dowiedzieć, a dziewczęta wrócić
do domu. Autorka przekazuje w swojej relacji rozmowy z ocalałymi dziewczętami i opiekunami. Relacjonuje wspólne wysiłki przerażonych sytuacją rodziców, grup religijnych, polityków z Kanady i Stanów Zjednoczonych oraz organizacji pozarządowych w uwolnienie porwanych.
Hanuś! Teraz coś radosnego prosimy, bo aż się czytać nie da samego już opisu.
OdpowiedzUsuńSmutne i przerażające....podobna w tematyce książka ,która mną dogłębnie wstrząsnęła, to książka J. Hatzfelda "Strategia antylop". Opowiada o Rwandzie i tamtejszej masakrze pomiędzy plemionami Hutu i Tutsi.Sam wstęp W. Tochmana już mnie poruszył:
OdpowiedzUsuń"Książka Hatzfelda boli jak otwarta rana. Bo o otwartej ranie opowiada. Nie wiemy, czy może się ona zagoić. Czy potem się zabliźni? Nie dowiemy się tego, dopóki nie podejmiemy próby. Najpierw więc trzeba ranę oczyścić: delikatnie, powoli, bez nowego kaleczenia. Tego doświadczają mieszkańcy Rwandy, maleńkiego afrykańskiego kraju, kilkanaście lat po ludobójstwie. Nie jest to łatwe, bo dalej boli i piecze. Wspierajmy ich w leczeniu ran, jak tylko możemy. A co możemy? Możemy nie odwracać oczu i nie zatykać uszu. Bądźcie świadkami niewyobrażalnego cierpienia zadanego ludziom przez ludzi. Ono się wydarzyło naprawdę. Czytajcie Strategię antylop. Nie bójcie się. Ta książka poraża, ale nie zabija"
Książkę polecam....
"Skradzione..." czytałam z wieloma przerwami...
OdpowiedzUsuńRozumiem doskonale..."Strategię..." też zaczynałam kilka razy...
OdpowiedzUsuńTesia