XXI w. - a przez ostatni tydzień pokazał brak internetu - na szczęście tylko w bibliotece. Nie był mi w pracy na tyle potrzebny, żeby szaleć z powodu jego braku (selekcja księgozbioru, sprzątanie po niej). Jednak wczoraj taka potrzeba zaistniała, a tu nic: Brak dostępu do sieci. Najpierw kombinowałam sama, niestety nie przyniosło to żadnych pozytywnych rezultatów... Trzeba było posiłkować się pomocą fachową, czyli zgłosić usterkę. Panowie stwierdzili, że naprawią zdalnie. Owszem, doczekałam się na efekty w postaci otwierania się strony w rekordowym tempie - 10 minut...
A dziś - powtórka z rozrywki - brak dostępu do sieci i kolejny telefon do firmy. Tym razem pan przyjechał i poinformował mnie, że u mnie jest wszystko w porządku. Brak internetu spowodowany był modernizacją sieci, a oni jeżdżą do swoich klientów, gdy dostaną zgłoszenie o uszkodzeniu, gdyż nie u wszystkich ta modernizacja miała taki wpływ. Oczywiście - jeśli musiało trafić, to na mnie - jakżeby inaczej...
Zaczynam się powoli przyzwyczajać, że jestem królikiem doświadczalnym...
Pan naprawiający rozbroił mnie swoją szczerością stwierdzając, że książkę, którą przeczytał w całości to była taka o jelonku. Wyrwało mi się: Rogaś z Doliny Roztoki.
A oprócz tak miłego wydarzenia, jakim jest powrót do cywilizacji, było inne, a mianowicie: zgłoszenie się do mnie wolontariuszki. Dziewczyna jest studentką 3 roku INiB-u. Otrzymała zakres obowiązków i zaczyna w poniedziałek (29 kwietnia). Trzymajcie za nią i za mnie kciuki!!! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będziemy wdzięczni za Twój komentarz. Pamiętaj, że każdą myśl możesz wyrazić w sposób kulturalny, jeśli tylko tego zechcesz.