czwartek, 28 marca 2013

Z życia bibliotecznego

W każdym zawodzie można znaleźć przeróżne anegdoty. U mnie ostatnio była kumulacja tego typu wydarzeń.

1. Przychodzi dziecko do biblioteki:
- Poproszę książkę, na okładce której jest elektrownia.
Więc pytam, czy może zna autora lub tytuł tej książki, bo bardzo ułatwi nam to poszukiwania. Niestety nie zna. Po krótkiej chwili zastanowienia, wpadł mi pomysł tytułu. Okazało się, że trafiłam w 100%. A tą książką był... Dym Konopnickiej. Chłopiec stwierdził, że to ta. I wyszedł zadowolony. (okładka na fot.: w oknie widać komin....)




2. Przychodzi kobieta. Chce książki: Szekspir, Hamlet, Słowacki, Balladyna. Podaję pani: Balladynę Słowackiego i Hamleta Szekspira. I słyszę: A tamtych dwóch nie ma? Tłumaczę zatem, że Szekspir napisał Hamleta, a Słowacki jest autorem Balladyny. Na co słyszę: To kiedy będą tamte? 

3. Ta sama pani parę dni później. Rozmowa telefoniczna: Czy w bibliotece jest Konrad? Odpowiadam: Wallenrod? Pani zdezorientowana stwierdza, że sprawdzi w zeszycie. Słyszę szelest kartek i po chwili jej odpowiedź: Tak, a skąd pani wiedziała?


4. Maturzystka: Potrzebuję książkę na w. Zgaduj zgadula dla bibliotekarza!!! Czy autor na w, czy też tytuł?  Czytelniczka nie pamięta, ale stwierdza, że opowie mi treść. No to już lepiej. I zaczyna się: początek streszczenia to Lalka Bolesława Prusa. Jakby na to nie patrzeć w imieniu - na końcu - w jest. Ale dziewczyna kontynuuje i gładko przechodzi w Chłopów Władysława Stanisława Reymonta. Kolejne w jest! Ale to jeszcze nie to! Dochodzimy do końca opowieści i słyszę słowa: oszalały z miłości pragnący śmierci.  Mamy to!!! Cierpienia młodego Wertera Goethe'go.

Grunt to dobre przygotowanie do matury!

5. W naszej bibliotece można skorzystać z bezpłatnego internetu. Przychodzą i starsi i młodsi. Wczorajsza sytuacja:
Młody chłopak chce właśnie tego dokonać. Oczywiście otrzymuje pozytywną odpowiedź. Zanim zasiadł przy biurku, widzę kątem oka, że majstruje coś przy monitorze. Pytam więc, co robi? Włączam komputer, słyszę. Uprzejmie informuję pana, że to nie tu, podchodzę i włączam. Po chwili słyszę: Proszę pani, bo nie ma internetu. Moja rada brzmi: Proszę zresetować komputer. I co widzę? Manipulacja przy monitorze. Więc znowu pytam pana, co robi. Szczera odpowiedź: Resetuję! Oczywiście podchodzę, robię to i wracam do swoich obowiązków. I znowu słyszę: Proszę pani, bo mi się strona nie otwiera. Podchodzę, otwieram stronę, wpisuję adres i już wszystko działa. I wtedy moich uszu dolatuje stwierdzenie: Bo każdy komputer jest inny i nie można się dogadać. 
Po jakimś czasie chłopak opuszcza bibliotekę (w międzyczasie wykonał kilka telefonów) i mówi do mnie: Bo wie pani jak to jest, każdy (w domyśle: z tych dzwoniących) ma do mnie diametralne pytania. I poszedł, a ja zostałam z diametralnym pytaniem o co chodziło...

6 komentarzy:

  1. Świetne! a teraz domowa anegdota:
    Mama: synku nie wiesz gdzie ściereczka??
    syn: nie, ja nie zjadłem...

    OdpowiedzUsuń
  2. sprzątanie przedświąteczne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dość wesoła ta praca bibliotekarza:)jak człowiek chce to wszędzie znajdzie powód by się uśmiechnąć:)pogratulować, że potrafisz to tak fajnie puentować:)!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję serdecznie za miłe słowa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. tez jestem bibliotekarzem i uwielbiam takie akcje w bibliotece, najbardziej właśnie z przekręcaniem tytułów, bądź z prośbą o wyszukanie książki " w takiej, wie pani, żółtej okładce..."
    kocham tę pracę:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. ja też ją uwielbiam, nie zamieniłabym na żadną inną :)

    OdpowiedzUsuń

Będziemy wdzięczni za Twój komentarz. Pamiętaj, że każdą myśl możesz wyrazić w sposób kulturalny, jeśli tylko tego zechcesz.