 |
Teresia i jej słoń |
Dni w Kiabakari pędzą jak szalone. Jestem tutaj od tygodnia i miał rację ks. Wojciech: zatraca się tutaj poczucie czasu...
Moje dzieciaczki z reception class udowadniają to na każdym krok. W tamtym tygodniu wchodziłam do nich - przyznam szczerze - troszeczkę zestresowana. Nowe otoczenie, nowe zwyczaje.
Dziś sprawdzałam ich cierpliwość. A mianowicie robiliśmy słonia. Okazało się, że niektórzy mieli po raz pierwszy w dłoniach nożyczki, więc trzeba było pomocy. Ja pomagałam przy cięciu, siostra Jenipher przy składaniu i klejeniu. A efekt można zobaczyć na zdjęciach obok.

Mając na uwadze, że koniec roku szkolnego trzeba też zintensyfikować próby. Ma w sobie coś muzyka afrykańska, że
nogi same chodzą. Widziałam te spojrzenia, kiedy nie mogłam ustać w miejscu, bo aż chciało się tańczyć...
A po powrocie z przedszkola - niespodzianka. Mamy gości. A jednym z nich miesięczny Rafael.
 |
Rafael |
Potem kolejna niespodzianka... Przywieziono nam mszaliki na jubileusz ks. Wojciecha - w częściach. Siedem stron - każda po 1000 szt. Najpierw z Amonem składaliśmy, a ks. Wojciech zszywał - taka mała manufaktura kiabakarska, Potem Panowie poszli realizować kolejne plany dnia, a ja zostałam składać. Bilans na koniec dnia: 1000 szt. złożonych, z tego 400 zszytych, 300 przygotowanych do szycia, 300 czeka na włożenie w okładki i zszycie.
Podziwiamy i serdecznie pozdrawiamy! Z niecierpliwością czekamy w szkole szpitalnej w Radziszowie na szczegółowe relacje z każdego dnia, no i oczywiście prezentację nowych umiejetności.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich z gorącej Tanzanii :)